Z seksizmem w swoim życiu spotkałam się już praktycznie
wszędzie, ale kiedy wchodzę do salonu samochodowego, przekracza on wszelkie
granice przyzwoitości. Pech w tym, że ostatnio zaglądam tam bardzo często –
tak, postanowione, kupuję samochód.
Opiszę tutaj dwa z moich ostatnich doświadczeń, przez jakie przejść musi
blondynka, żeby dogadać się z facetem w temacie samochodów.
Kto jest najlepszym doradcą? Oczywiście, tata! Nauczył mnie
ruszać z ręcznego, to i auto pomoże wybrać. Jak pomyślałam, tak też zrobilam.
Pojechalam do rodziców i zaczęłam rozmowę. Co usłyszałam? „Dziecko, na co ci
to? Przecież ty nie umiesz, nie potrafisz; to trzeba przemyśleć, zastnowić się,
poczytać. Kupisz jeszcze jakieś dziadostwo...”. Zniosłam to z podziwu godnym
spokojem i próbowałam kontynuować rozmowę w sposób bardziej merytoryczny. Tata
po kilku minutach walki z samym sobą nieśmiało zaczął odpowiadać na moje
pytania. Temat zszedł w końcu na to, co mnie interesuje najbardziej, czyli najlepsze nowe samochody osobowe, takie, ktore
nie są totalnymi smokami, ale których nie należy się wstydzić. W sumie cieszę
się, że tu mamy podobne zdanie, bo i on i ja jesteśmy zwolennikami japońskich
technologii. Podoba mi się ich pazur, moc i design, ale też w miarę ekologiczne
rozwiązania (jak na przykład SKYACTIV).
Dopiero po takich mniej więcej słowach, które padły z moich ust,
zyskałam jako taką wiarygodność. Trzeba się namęczyć, serio.
Prawdziwy popis dał jednak pan z salonu samochodowego (marki
wymkieniać nie będę, żeby nikogo nie kompromitować). Ok, może faktycznie
weszłam do salonu w różowej sukience, ale to jeszcze nie powód, by traktować
mnie jak debila. Sprzedawca podszedł do mnie i z parszywym uśmiechem na ustach
zapytał: jaki kolor aut lubi pani najbardziej? Uwierzcie, gdyby mój wzrok
zabijał, koleś byłby martwy. Spróbowałam się tym jakoś specjalnie nie przejąć i
przywrócić akceptwalny tor rozmowy, podczas to ktorej ja zadaję wartościowe
merytorycznie pytania, a on na nie odpowiada bez cienia perfidnej ironii w
głosie. Nie udało mi się. Wyszłam.
I tutaj pojawia się moje pytanie, co trzeba zrobić, żeby być
poważnie traktowaną? Bo jeśli jedyna droga ku temu prowadzi przez bycie
mężczyzną, to przykro mi bardzo, ale jestem bez szans. Włosów też nie
przefarbuję!